Nadzorować i karać – nadal aktualne

I. Wstęp

Kontrola społeczna, przymus, propaganda, represje, więzień polityczny, państwo policyjne... Słowa te kojarzą się przeważnie albo z powieściami science fiction o społeczeństwie zdominowanym przez opresyjną, zaawansowaną technologię, albo z minionymi reżimami, z Polską Ludową włącznie. Niewielu ośmiela się użyć ich przy opisie teraźniejszości, gdyż można w ten sposób narazić się na śmieszność, ataki ze strony innych – w końcu „żyjemy w wolnym, demokratycznym państwie” poza tym „zapomniałeś, jak było za komuny!”.

Jeżeli jesteś niezamożnym, młodym człowiekiem, w szczególności z większego miasta, na pewno słyszałeś, lub uczestniczyłeś w rozmowie o policji. W szczególności o „jebaniu policji”. Mimo wielkiej niechęci do służb mundurowych, zawsze pojawia się wątpliwość „co by się stało gdyby nie było w ogóle policji?”. Oczywiście pytania tego, nie można zignorować. Ludzie jeszcze bardziej krytyczni zadają pytania: kto kontroluje kontrolujących, czy można położyć kres bezkarności policji? Celem niniejszej pracy, jest odpowiedź na te pytania z perspektywy anarchistycznej. Pragnę pokazać, że jedynym rozwiązaniem, jest leczenie przyczyn a nie objawów, tj. zmniejszenie potrzeby kontroli społecznej do minimum, a zatem zniesienie instytucji, praw i całego systemu ekonomicznego, utrzymujących hierarchię i nierówności społeczne.

II. Zarys genezy polityki represyjnej

W skrócie: XX wiek (szczególnie pierwsza połowa) widział olbrzymią eskalację totalitaryzmu, dyktatur, ludobójstw. Jak to ktoś ładnie określił: „but depczący ludzką twarz”. Po zakończeniu II wojny światowej, część totalitarnych systemów zaczęła upadać na przestrzeni lat. Coraz więcej państw, przechodziło od kontroli poprzez pałkę policyjną, do kontroli poprzez medialną, zdecydowanie bardziej subtelną niż przedtem, propagandę i pacyfikowanie niepokojów mniej lub bardziej realną obietnicą konsumpcyjnego stylu życia (nic to, że sprzedano za bezcen nasze fabryki, w końcu mamy towary na półkach!). Zwiększenie praw obywatelskich i swobód, wraz z subtelniejszymi i inteligentnymi metodami manipulacji, spowodowały, że system wyzysku i dominacji miał się świetnie, jednocześnie przekonując ludzi, że on sam nie istnieje, że oto wszyscy jesteśmy wolnymi graczami na wolnym rynku.

Mniej więcej w latach 80. na zachodzie doszło do dość poważnych zmian – demontowano państwo opiekuńcze, niwelujące społeczne koszty nierówności i zastępowano je państwem neoliberalnym, będącym nocnym stróżem dzikiego kapitalizmu. Demontaż osłon socjalnych, zasiłków i wielu innych programów pomocy i idący z nim w parze wzrost biedy i bezrobocia wymagał pewnego powrotu do represyjności karnej i politycznej, w celu wymuszenia uległości na klasie robotniczej. Jednakże nie oznaczało to wcale, powrotu do dyktatur politycznych. Nastąpiło coś, co przewidział Guy Debord w swoim „Komentarzu do Społeczeństwa Spektaklu”. Spektakl skoncentrowany (kontrola totalitarna à la ZSRR), połączył się ze spektaklem rozproszonym (kontrola subtelna, oparta na subtelnej propagandzie) tworząc tym samym symbiozę dyskretnej manipulacji i wspierającej ją, na nowo zracjonalizowanej pałki policyjnej.

Na dzień dzisiejszy tendencja do łączenia obu tych metod rozwija się i nic nie wskazuje na to, by miało być inaczej. Co gorsza, przekonanie o nieistnieniu aparatu represji wciąż ma się dobrze. Aby zrozumieć fenomen systemów kontroli społecznej, należy zadać dwa kluczowe pytania:

1. Jakie są przyczyny eskalacji przemocy i przestępczości, na które kontrola społeczna i represyjność jest rzekomą odpowiedzią i ratunkiem?
2. Czy oby na pewno polityka kontroli i represji jest tylko sposobem radzenia sobie z problemami społecznymi, które kapitalizm kreuje, czy też jest świadomą polityką mającą również inne cele?

III. Podłoże ideologiczne – panika moralna, odpowiedzialność indywidualna

Istnieje kilka kwestii, co do których wszyscy politycy tzw. lewicy oraz prawicy, są zadziwiająco zgodni, szczególnie w naszym kraju. Pomijając już problematykę gejów, aborcji i finansowania kościołów i pomników za pieniądze podatników, najbardziej interesującym dla nas, jest konsensus odnośnie zaostrzania kodeksu karnego, polityki narkotykowej, systemów nadzoru i uprawnień policji. Jednakże aby nie niepokoić opinii publicznej, stosuje się następujący trik: wzbudza się tak zwaną panikę moralną, czy też inaczej strach przed prawdziwym lub wyimaginowanym wzrostem przestępczości, bestialstwa, wandalizmu a ostatnio również i terroryzmu. Innymi słowy –musisz się bać wyjść z domu i zacząć pragnąć by „ktoś zrobił z tym wszystkim porządek”.

Owszem, przestępczość i brutalność istnieje. Należy jednak zacząć od zrozumienia dlaczego tak jest. Aby obalić chociażby merytorycznie konieczność istnienia systemów kontroli, należy zrozumieć, że agresja, na którą są one rzekomym lekarstwem, jest skutkiem dużej degradacji jakości życia większości z nas. Degradacji będącej nierozerwalną częścią kapitalizmu, który musi radzić sobie z jej skutkami coraz mniej subtelnymi sposobami.

Kapitalistyczna ideologia nie ułatwia nam tego zrozumienia tego zagadnienia. Jej skrajny indywidualizm, skłania do poszukiwania przyczyn kryminalnych zachowań w indywidualnych, moralnych wyborach jednostki. Społeczeństwo i jego wpływ nie istnieją.
„Sam wybrał taką drogę”, „odszedł od Boga”, „zawsze ma się jakiś wybór”. I problem ten dotyczy wszystkich – od moherowych beretów i konserwatystów ubolewających nad bandytyzmem i wandalizmem, po dzieciaki ulicy, które szczerze (i słusznie) nienawidzą policji, nikt nie zadaje sobie pytań o uwarunkowania społeczne, które kształtują tak chorą rzeczywistość.

Tymczasem, od dziesiątek lat istnieje mnogość dowodów na to, że ludzie wyrzekają się swojego człowieczeństwa nie tak świadomie i dobrowolnie, jak byśmy chcieli w to wierzyć. Na to, że w obecny system dosłownie wbudowane są pewne defekty, które unicestwiają wszelkie próby budowania międzyludzkiej solidarności.

czytaj dalej | ściągnij w PDF